á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Pierwszy króciutki rozdział - małe dziecko wyłazi przez dziurę w żywopłocie ze swojego ogródka. Szczęście w nieszczęściu, że w niej utyka i znajduje go tata. (...)
Drugi - dziecko płacze u fryzjera, "boli" go każde ciachnięcie, ale fryzjer twardo tnie. Nagle, dziecko zrywa się i ucieka, wybiegając na ulicę. Fryzjer za nim. Zaraz, zaraz, gdzie są rodzice?... Nie wiemy, nie z malcem w każdym razie. O zgrozo, chłopiec dobiega pod drzwi swojego domu, więc... Fryzjer zrezygnowany macha na wszystko ręką i wraca do siebie.
Potem koleżanka widzi niedokończoną fryzurę malca. Wyśmiewa się z niego i ubliża mu. Oczywiście tak po dziecięcemu, "niewinnie", że "głupio wygląda".
Takie i inne wątpliwe walory serwuje nam sam początek książki. Nie czytam dalej. Nie wchodzimy z Młodym Czytelnikiem w tę serię, będziemy omijać ją szerokim łukiem. Może co najwyżej odnotuję tytuł w pamięci jako doskonały antyprzykład dobrej książki dla dzieci.
Jak tu czytać dziecku tę książkę, nie spiesząc zaraz z wyjaśnieniami: że dzieci same u fryzjera nie zostają, że gdy dziecko czegoś nie chce, to siłą nie można do niczego przymuszać, że krzywda psychiczna jest tak samo bolesna, że z czyjegoś wyglądu nie ma co się wyśmiewać, że ludzie są różni, wreszcie że fryzjer - jeśli malec był z jakiegoś powodu pod jego opieką - powinien go chociaż odprowadzić pod same drzwi i przekazać pałeczkę opiekunom dziecka...
Skąd te dobre oceny wystawiane przez współczesnych dorosłych odpowiedzialnych za dobrostan najmłodszych? Tego nie pojmuję.