á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Przyznaję, rzadko sięgam po zabawne książki. Zazwyczaj otaczam się dość przykrymi emocjami, lubię się wzruszać, posmucić, przeżywać z danymi postaciami ich różnorakie tragedie. Dlatego sporym zaskoczeniem dla mnie samej jest fakt, że zdecydowałam się przeczytać powieść, która ma w sobie taką dawkę dowcipu. Mój wybór wynikała już z tytułu — uwielbiam twórczość Emily, Anne i Charlotte Brontë, więc nawiązanie do tej ostatniej skłoniło mnie do zamówienia własnego egzemplarza. Z opisem zapoznałam się pobieżnie, toteż nie wiedziałam czego się spodziewać po lekturze. Ot, taka niespodzianka. I nie będę ukrywać, pierwsze strony „wchodziły” opornie, powodem był chyba brak przyzwyczajenia do tego typu książek. Ale postanowiłam brnąć dalej. Dobra decyzja! W końcu czytanie sprawiło mi przyjemność, godziny szybko płynęły, a ja zaczęłam przyłapywać się na tłumionych chichotach. Jednak autorki mnie nie zawiodły!
Wiem, że sporo osób widzi w powieści podobieństwo do „Harry’ego Pottera”. W pewnym stopniu mogę zgodzić się z tym porównaniem. Chociaż „Moja Jane Eyre” bardziej kojarzy mi się z publikacją, która wpadła w me ręce wieki temu. Nazywała się „Barry Trotter” i była pikantną wariacją na temat tego pierwszego. Pozycja charakteryzowała się mocnym poczuciem humoru, lecz autor również sięgnął po już klasyka, luźno kreując fabułę na swoją modłę. Hand, Ashton i Meadows postawiły na lżejszy dowcip, taki angielski, co zaskakuje biorąc pod uwagę fakt, że pisarki są Amerykankami! Możliwe, iż same zaczytują się w brytyjskiej literaturze.
Przypadła mi do gustu ta mieszkanka gatunków. Znajdziemy satyrę, romans, odrobinę kryminału i science-fiction. Całość wypada naprawdę interesująco, także dzięki językowi. Niby stylizowany na charakterystyczny dla Charlotte Brontë, trochę archaiczny, jednak okrutnie rozbawiały mnie współczesne wstawki, wręcz slangowe. Kapitalne połączenie! Zwłaszcza, gdy wyobrażałam sobie damy w ciężkich sukniach, które używają słów odpowiednich dla nastolatek podchodzących z naszych czasów. Myślę, że autorki same świetnie się bawiły w trakcie pisania, co miało wpływ na całokształt historii. Ciekawy pomysł na fabułę, do tego niezłe wykonanie.
Początkowo trudno mi było zżyć się z bohaterami. Jednak po kilku rozdziałach zaczęłam pałać sympatią do Charlotte, bo do Jane nadal mam mieszane uczucia. Została stworzona w odpowiedniej formie, dowcipnej, ale często irytuje. Natomiast Charlotte i Alexander — wspaniały duet! Niekwestionowanymi mistrzami drugiego planu są Helena oraz Branwell. Powiedzonka tej pierwszej wielokrotnie potrafią doprowadzić do ataku śmiechu. Fajtłapowaty Bran nie wzbudzał politowania, lecz czystą życzliwość. Ucieszyło mnie jego pojawienie się w książce. Realny brat sióstr Brontë to człowiek dość zapomniany, a szkoda. Był utalentowany, choć historia tego życia wypada smutno. Mam nadzieję, iż dzięki „Mojej Jane Eyre” więcej osób się nim zainteresuje.
Powieść Cynthii Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows umie poprawić nastrój. Lektura idealna na tę końcówkę lata, na odprężenie w ostatnich dniach wakacji. Z chęcią sięgnę po poprzednią część serii. Muszę nadmienić, że oba tomy dotyczą różnych historii, toteż bez problemu można zacząć od „Mojej Jane Eyre”. W przygotowaniu jest kolejna książka, tym razem skupiona na postaci „Calamity Jane”, niesamowitej kobiecie, która była amerykańskim rewolwerowcem! Premiera za dwa lata, więc jeszcze trochę poczekamy. Cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia!